Mleko sojowe – fakty i mity

Weganie zastępują często nabiał produktami sojowymi. Kawiarnie na zachodzie stale zaopatrują się w mleko sojowe jako substytut zwykłego mleka i wystawiają na ladzie ulotki informujące o jego dobroczynnych właściwościach. Pojawiają się jednak zastrzeżenia. 


Dr Neala Peake twierdzi, że mleko sojowe szkodzi. To nienaturalny produkt uboczny pozyskiwany z soi, którego nasz organizm nie trawi. Gdybyśmy zjedli nieprzetworzone ziarno soi, mogłoby to się skończyć skurczami, wymiotami i innymi poważniejszymi problemami zdrowotnymi.
Oto kilka nieprawdziwych opinii o mleku sojowym, które przekazują jego producenci i sprzedawcy:
Mit: „W krajach, gdzie soja jest podstawą żywienia, takich jak Chiny czy Indonezja, przypuszcza się, że spożywanie soi obniża ryzyko niektórych przewlekłych chorób.”
Fakt: To tylko pół prawdy. Ziarno soi samo w sobie jest niejadalne. Zawiera toksyny, które mają za zadanie odstraszanie szkodników. Wśród tych toksycznych związków są:
- substancje antyodżywcze, uniemożliwiające przyswajanie cennych minerałów takich jak wapń, magnez, żelazo i cynk;
- związki hamujące działanie enzymów, tym samym utrudniające przyswajanie białek;
(Jedne i drugie mogą powodować bóle brzucha, gazy, wymioty, skurcze i inne problemy gastryczne.)
- hemaglutynina – substancja, która sprzyja zakrzepom krwi
- goitrogeny – powodują skazę moczanową i problemy z tarczycą.
Społeczeństwa, dla których produkty sojowe są podstawą diety wykorzystują stosowane w ich tradycji od tysięcy lat metody jej przygotowania, dzięki którym neutralizują lub eliminują związki trujące. Tempeh, miso, natto i sos sojowy to produkty poddane fermentacji. Proces fermentacji niszczy toksyny. Tofu powstaje poprzez sprasowanie zsiadłego mleka sojowego. Reszta jest wyrzucana – a wraz z nią szkodliwe związki.
Porównajmy to z procesami jakie wykorzystuje się przy przemysłowej produkcji mleka sojowego: mycie ziaren w roztworze zasadowym lub gotowanie ich w roztworze na bazie ropy naftowej; wybielanie, odwanianie i faszerowanie ich rozmaitymi dodatkami; nagrzewanie i rozdrabnianie na płatki; a następnie mieszanie z wodą, by otrzymać „mleko”. Takie przetwarzanie tylko mnoży niebezpieczne związki chemiczne w soi, nie usuwając żadnych naturalnych toksyn w niej obecnych. Takie produkty NIE SĄ podstawą żywienia w Chinach, Indonezji czy innych krajach. I nie powinny być u nas.
Mit: „Zainteresowanie soją rośnie, ponieważ naukowcy odkryli, że jeden ze składników soi, izoflawon, może zmniejszać ryzyko niektórych chorób.”
Fakt: Jest odwrotnie. Według niedawnych doniesień naukowców izoflawony sojowe są groźne dla zdrowia.
Izoflawony to grupa związków. Zaliczamy do nich „fitoestrogeny” - roślinne związki imitujące żeńskie hormony. Ich spożywanie może zaburzać naszą równowagę hormonalną. Osoby młode są szczególnie podatne na takie zaburzenia. Opublikowane w zeszłym roku wyniki badań stwierdzają, że fitoestrogeny sojowe mogą powodować przedwczesne dojrzewanie. Badania dotyczyły czteroletniej dziewczynki, której urosły piersi, co wiązano z tym, że rodzice karmili ją mlekiem sojowym. Badania kliniczne sugerują również związek fitoestrogenów – genisteiny i daidzeiny – z białaczką u dzieci i rakiem piersi.
Do kawy lepiej więc wlewać niewielką ilość zwykłego mleka lub śmietanki. Byłoby świetnie, gdyby kawiarnie zamiast mleka sojowego proponowały mleko organiczne. To na pewno wyszłoby nam na zdrowie. Warto mieć je w lodówce. Albo przestawić się na zieloną herbatę.
Inne produkty sojowe, tradycyjnie produkowane z wykorzystaniem fermentacji, jak tempeh, miso i sos sojowy są bezpieczne dla zdrowia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz